Patron

ŚW. MIKOŁAJ Z MYRY (Z BARI) (RM)


1. Z życia i kultu świętego. (opoka.pl)

 Św. Mikołaj urodził się prawdopodobnie w bogatej rodzinie zamieszkałej w Patarze w Lycji (prowincja Azji Mniejszej). Wybrany został biskupem zaniedbanej podówczas diecezji Myry, którą zarządzał z wielką troską i wiarą. Tam właśnie zasłynął swą świętością, zapałem i cudami. Zmarł ok. 350 r. Niewielka ilość autentycznych informacji na jego temat chętnie uzupełniana była kolorowymi szczegółami legend. Pierwszą biografię Mikołaja napisano w 9 wieku, najbardziej jednak upowszechniła się jego biografia spisana przez Szymona Metaphrastesa w wieku 10.
 Historycy greccy utrzymują, że Mikołaj cierpiał uwięzienie i nie wyparł się wiary podczas prześladowań Dioklecjana. Obecny był na Soborze w Nicei, gdzie potępiał arianizm. Jedna z opowieści twierdzi, że nawet uderzył heretyka Ariusza. Dodają także, że Mikołaj zmarł w stolicy swej diecezji, Myrze. Niestety brak konkretnych dowodów historycznych potwierdzających te fakty.
 Już w czasach Justyniana (VI wiek) w Konstantynopolu znajdowała się bazylika zbudowana ku czci św. Mikołaja. Od IX wieku na wschodzie oraz od XI na zachodzie był on jednym z najpopularniejszych świętych, a także przedmiotem licznych legend. Mówią one o nim jako o młodym człowieku, który zdecydował się poświęcić swoje pieniądze na działalność charytatywną, a całe swe życie na nawracanie grzeszników.
 Legendy mówią też, że choć mógł on odnaleźć jedność z Bogiem w życiu monastycznym, uznał, że nie chce zamykać się w klasztorze. Chciał bowiem iść w ślady Jezusa wędrującego po Palestynie. Podczas jednej ze swych podróży uciszył fale morza - dlatego też uważany jest za patrona żeglarzy i podróżników.
 Pewien obywatel Patary utracił swój majątek i ponieważ nie mógł zapewnić posagu swym trzem córkom, groziło im zejście na złą drogę. Słysząc o tym, Mikołaj wziął mieszek ze złotem i wrzucił go przez okno do domu tego człowieka. Najstarsza córka wyszła dzięki temu za mąż. Podobnie uczynił też wobec dwóch pozostałych dziewcząt. Stąd często przedstawiano go na obrazach z trzema mieszkami. Błędna interpretacja tego wizerunku (myślano, że są to głowy dzieci) przyczyniła się do powstania innej (makabrycznej!) historii, według której Mikołaj wskrzesił trzech chłopców zamordowanych wcześniej i zakonserwowanych przez właściciela gospody.
 Inna legenda mówi o tym, że Mikołaj pojawił się marynarzom pochwyconym przez sztorm u wybrzeży Lycji i doprowadził ich bezpiecznie do portu. Dlatego też często można spotkać kościoły poświęcone temu świętemu znajdujące się blisko brzegu morza. Jeszcze inne podanie twierdzi, że pojawił się we śnie Konstantynowi i sprawił, że ten ocalił od śmierci trzech niesłusznie oskarżonych urzędników. Inna wersja tej historii mówi, że gubernator Myry przyjąwszy łapówkę zgodził się wydać na śmierć trzech niewinnych ludzi. Gdy kat miał już pozbawić ich życia, pojawił się biskup tego miasta, Mikołaj i powstrzymał od wykonania wyroku, a następnie zwrócił się do gubernatora z tak przekonującą mową, że ten przyznał się do swego występku i poprosił o wybaczenie.
 Gdy Myra dostała się w ręce Saracenów, miasta włoskie wykorzystały okazję, by zdobyć relikwie Mikołaja. Zostały one wykradzione przez kupców włoskich i dotarły do Bari na południu Włoch w roku 1087. Wybudowano tam nowy kościół ku czci świętego, a przy jego konsekracji obecny był papież Urban II. W ten sposób kult świętego Mikołaja stał się jeszcze popularniejszy, a sanktuarium stało się jednym z centrów pielgrzymkowych średniowiecznej Europy. U grobu św. Mikołaja dokonywały się liczne cuda.
 Popularne wyobrażenie "świętego Mikołaja" (Santa Claus, Sint Klaus) jest niestety mieszanką elementów różnych kultur ludowych: niderlandzki zwyczaj obdarowywania dzieci prezentami w dniu jego święta miesza się tu z wyobrażeniem czarodzieja, który karze niegrzeczne dzieci, grzeczne zaś nagradza, a także z postacią germańskiego bóstwa Thora, który kojarzony był z zimą i jeździł na saniach zaprzężonych w kozy.
 W średniowiecznej Europie dzień św. Mikołaja był okazją do wyboru "chłopca-biskupa", który sprawował rządy aż do święta Młodzianków (28.12). Zwyczaj ten dotrwał jeszcze do naszych czasów w Montserrat w Katalonii.
 Emblematem św. Mikołaja w sztuce są trzy kule. Czasem ukazywany jest jako: (1) młody mężczyzna wrzucający trzy złote kule w okno trzech biednych dziewczyn; (2) wskrzeszający troje dzieci z beczki z marynatą; (3) ratujący rozbitków z wraku statku; (4) przywracający życie niesłusznie powieszonemu człowiekowi; (5) jako noworodek chwalący Boga. Szczególną czcią otaczany jest w Bari, Monserrat, i w Rosji.

2. Fragmenty z książki Atanazego Dębowskiego "MIKOŁAJ ŚWIĘTY NIEZNANY"

A. Urodziny

 Święty Mikołaj, arcybiskup Miry Licyjskiej, wielki cudotwórca, urodził się w mieście Patarze w Azji Mniejszej w prowincji Licja, która dziś nazywa się Anatolią i wchodzi w skład Turcji. Jego rodzice - Teofan i Nonna - byli bogobojnymi chrześcijanami, znacznymi i zamożnymi obywatelami swojego miasta.
 Za ich prawdziwie chrześcijańską postawę i życie, za liczne dzieła miłosierdzia, chętne dzielenie się z potrzebującymi, Bóg wynagrodził ich świętą latoroślą, niczym gałązką ze świętego pnia, którą "jako drzewo zasadzone nad płynąca wodą daje owoc swój we właściwym czasie" (Ps 1, 3). Przy narodzinach tego błogosławionego dziecięcia nadano mu imię Nikolaos, co oznacza zwycięzca narodów. I rzeczywiście, według woli Bożej, Mikołaj miał stać się zwycięzcą nad złem w świecie i dobroczyńcą całego chrześcijańskiego świata.
 Po urodzeniu syna Nonna aż do samej śmierci pozostała niepłodną. Sama natura zaświadczyła niejako, że ta pobożna niewiasta nie będzie już miała więcej dzieci podobnych do św. Mikołaja. On sam miał pozostać w rodzinie pierwszym i ostatnim. Uświęcony jeszcze w łonie swej matki, już jako niemowlę okazał się wyznawcą Trójjedynego Boga, czym zadziwił współczesnych. Czynił cuda zanim zaczął ssać mleko z piersi matki; był postnikiem jeszcze zanim zaczął przyjmować pokarm.
 Po narodzeniu, gdy zanurzono niemowlę w wodzie Chrztu Świętego, Mikołaj stał przez trzy godziny na własnych nogach, przez nikogo nie podtrzymywany, oddając w ten sposób cześć Przenajświętszej Trójcy, której wielkim głosicielem i wielbicielem był przez całe swoje życie. Zapowiedzią jego przyszłego życia jako cudotwórcy był już sposób jego karmienia: Mikołaj ssał tylko prawą pierś swojej matki, tak jakby chciał zaświadczyć, że chce stać tylko po prawej stronie Boga-Sędziego, razem ze sprawiedliwymi. Jako poszczący asceta objawił się już w niemowlęctwie, ponieważ w środy i piątki ssał mleko z prawej piersi swej matki tylko jeden raz, i to w czasie wieczornym, gdy rodzice skończyli wspólne modlitwy. Ojciec i matka dziwili się patrząc na swoje dziecko i przepowiadali mu twardy i ascetyczny sposób życia. I rzeczywiście, święty Mikołaj, przywykłszy już od niemowlęcych pieluszek do takiego srogiego sposobu życia, do końca życia pościł we wszystkie środy i piątki.
 Wzrastając w latach, chłopiec wzrastał w rozumie, udoskonalając się w dobrych uczynkach miłosierdzia, których niezliczone przykłady czerpał z życia swoich rodziców. Był on jak rola urodzajna, w które wpadające ziarno daje stokrotne płody. Nic, co wpadało w duszę młodego Mikołaja, nie pozostawało bezowocne, lecz natychmiast tryskało z niego płodami dobrych uczynków.
 Dla młodzieńca przyszedł czas nauki, którą rodzice oparli na Piśmie Świętym. Chłopiec wykazał tu ogromną bystrość rozumu, posłuszeństwo rodzicom i pilność w nauce. W nadzwyczaj krótkim czasie, wspierany łaską Przenajświętszego Ducha, osiągnął tak wielką wiedzę, zarówno duchową, jak i tę zawartą w książkach, że już w młodych latach stał się nosicielem tej mądrości, która w przyszłości miała mu być potrzebna jako pasterzowi owiec Chrystusowych.
 Osiągając doskonałość w mądrości i w swoich wypowiedziach, Mikołaj okazał się również doskonałym w codziennym życiu. Nie marnował czasu na zabawy z kolegami i na świeckie imprezy, unikał próżnych dyskusji i zwykłej paplaniny. Nie przestawał w towarzystwie kobiet, a raczej stronił od nich - jako przyszły asceta i przyszły biskup. Chronił w swoim młodzieńczym sercu niebiańską mądrość, czystym wzrokiem spoglądał na swego Zbawiciela, nawiedzając często Świątynię Bożą; podobny był do Psalmisty, który śpiewał: "Wolę stać u progu Domu Boga mego, niż mieszkać w namiotach grzeszników" (Ps 84, 11). W świątyni Bożej młody Mikołaj spędzał wiele dni i nocy na modlitwie, na czytaniach i śpiewie psalmów. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa zbierano się na tak zwane całonocne czuwania. Punktem kulminacyjnym była Eucharystia nad ranem, poprzedzona właśnie długimi modlitwami, śpiewami, czytaniami i pouczeniami starszych. W takiej atmosferze wzrastał młody Mikołaj, ucząc się i ubogacając Bożą łaską spływającą od Przenajświętszego Ducha, która sama czyni z ludzi godne siebie mieszkanie, według słów Pisma Świętego: "Wy jesteście świątynią Bożą i Duch Boży żyje w was" (1 Kor 3, 16).
 Duch Święty prawdziwie znalazł sobie godne mieszkanie w sercu czystego młodzieńca, który sławiąc Boga, cały rozpalał się mocą tego Ducha. Z tego powodu nie było w nim tych wszystkich przywar i niedoskonałości, które właściwe są młodemu wiekowi i którymi często kieruje się młodzież. Dla współczesnych Mikołaj był raczej podobny do mędrca i starca, do którego przychodzi się po radę i pomoc, i tak też go spostrzegano.
 Stary człowiek, jeżeli wykazuje w swym życiu dziecięce cechy, czyli dziecinnieje, staje się dla otoczenia pośmiewiskiem. Jeżeli zaś młodzieniec objawia w swoim zachowaniu cechy mędrca i starca, staje się dla wszystkich przedmiotem podziwu, a nawet uwielbienia. Pośmiewiskiem jest w starości zdziecinnienie, lecz godna uwagi i czci jest dojrzałość w młodości.

B. Mikołaj Biskup

 Po powrocie do Patary Mikołaj skierował swoje kroki do wspólnoty mnichów, żyjących ściśle według Świętej Ewangelii. Wspólnotę tę założył jego wujek, biskup Mikołaj, nazywając ją Patarskim Syjonem. Święty Mikołaj był dla wszystkich braci miłym sercu gościem. Przyjęli go z wielką radością, niczym anioła Bożego, a spoglądając na jego święte życie, czerpali z niego wielką słodycz.
 Znajdując w tej wspólnocie bezpieczny port, miejsce ciszy, modlitwy i życia Ewangelią, Mikołaj zapragnął pozostać w niej do ostatniego dnia swojej ziemskiej wędrówki. Jednak Bóg chciał mu ukazać inną drogę, niż zamknięcie za murami monasteru. Nie mógł taki nosiciel światła zamykać się przed światem, potrzebującym Bożego oświecenia światłem Ewangelii. Ów mąż Boży musiał iść w świat, by pouczyć go o grzechu i sądzie, o pokucie i o potrzebie chrztu, który jako kąpiel odradzająca ze śmierci do życia przeprowadzi ludzi z egipskiej niewoli zła do Ziemi Obiecanej w Królestwie Bożym. Do tego był potrzebny pełen miłości Mikołaj.
 Pewnego dnia, stojąc na modlitwie, Mikołaj usłyszał głos z góry: "Mikołaju, jeśli pragniesz stać się uczestnikiem Mojego wieńca, idź i trudź się dla dobra tego świata".
 Usłyszawszy te słowa Mikołaj zląkł się i rozmyślał, co mogą one oznaczać i czego chce od niego ten głos. Po chwili usłyszał go ponownie: "Mikołaju, nie tutaj jest niwa, na której przyniesiesz oczekiwane przez Mnie płody. Wyjdź stąd i idź w świat i niech będzie uwielbione przez ciebie Imię Moje".
 Teraz święty Mikołaj zrozumiał, iż Bóg pragnie, by pozostawił zamknięty świat życia mniszego z jego milczeniem, a poszedł do ludzi, niosąc im Ewangelię Chrystusa.
 Zastanawiał się teraz, dokąd ma się udać - czy do ojczystej Patary, czy też do innego miejsca? Chcąc uciec przed sławą ludzką i przed zaszczytami światowymi postanowił udać się do miasta, w którym byłby nikomu nieznany. Wybrał więc stolicę całej prowincji licyjskiej -Mirę Licyjską, które dzisiaj Turcy nazywają Dembre. Do tego właśnie miasta udał się ojciec Mikołaj, kierowany Bożą Opatrznością. Tutaj nie był znany nikomu, zaś pozbawiony środków do życia stał się jednym z biedaków tego miasta, tak że nie miał nawet gdzie skłonić głowy do snu. Znalazł sobie kącik przy świątyni i tam, w obecności Bożej, czuł się najlepiej.
 W tym czasie zmarł arcybiskup Jan, metropolita i ojciec wszystkich chrześcijan żyjących w prowincji licyjskiej. Z tego powodu w Mirze zebrali się wszyscy biskupi metropolii licyjskiej, aby wybrać na opuszczoną stolicę arcybiskupią najgodniejszego następcę zmarłego Jana. Jako kandydatów przedstawiono wielu mężów bogobojnych i uczonych. Jednak wśród wybierających nie było jednomyślności i niektórzy, pod wpływem światła Bożego, zawołali:
 - Wybranie biskupa na tron metropolity nie podlega woli ludzi, ale to dzieło planów Bożych. Trzeba zanieść gorące modlitwy, aby sam Bóg objawił nam, kto jest godny przyjąć tron metropolity i zostać pasterzem całej Licji.
 Tę dobrą radę wszyscy przyjęli z radością i rozpoczęli gorące modły połączone z postem. Bóg spełniający prośby swych wyznawców, którzy Mu ufają, słuchając błagań biskupów, w taki oto sposób objawił swą wolę najstarszemu z nich. Podczas modlitwy stanął przed nim mąż pełen światła, w świetlistych szatach, rozkazał udać się nocą do świątyni i czuwać w pobliżu jej drzwi, aby zobaczyć, kto pierwszy do niej wejdzie na modlitwę. "Ten - powiedział świetlisty mąż - jest moim wybrańcem, przyjmijcie go ze czcią i postawcie na katedrze arcybiskupiej. Imię tego męża - Mikołaj".
 O swoim widzeniu stary biskup opowiedział wszystkim zgromadzonym biskupom. Ci zaś, słysząc jego słowa, jeszcze bardziej nasilili swoje modlitwy do Boga.
 W nocy stary biskup, zgodnie z objawieniem Bożym, udał się do świątyni i czekał na przybycie przepowiedzianego męża. Kiedy nastał czas modlitwy, święty ojciec Mikołaj, przynaglony Duchem Bożym, wszedł do świątyni przed wszystkimi, gdyż od dziecka miał zwyczaj wstawać o północy i wchodzić do świątyni przed wszystkimi.
 Po przekroczeniu drzwi świątyni został zatrzymany przez czekającego tam biskupa, który go zapytał:
 - Jakie jest twoje imię, mężu Boży? Mikołaj milczał. Biskup ponownie zapytał go o imię. Teraz zwiesił głowę i cichym drżącym głosem odpowiedział: - Imię moje Mikołaj. Jestem sługą twojej świątyni, święty ojcze.
 Bogobojny biskup, widząc taką postawę Mikołaja i słysząc objawione mu wcześniej jego imię, zrozumiał, że stoi przed nim wybrany przez samego Boga kandydat na pasterza Mirskiego Kościoła. Wiedział on z Pisma Świętego, że Bóg z miłością spogląda na pokornego, cichego, na mającego strach Boży swojego wyznawcę. Rozradował się więc wielce bogobojny biskup, tak jakby odkrył najcenniejszy skarb. Chwycił świętego Mikołaja za rękę i powiedział:
 - Chodź ze mną, moje dziecko.
 Przyprowadził Mikołaja przed zgromadzonych biskupów, ci zaś napełnili się duchową słodyczą i radością, że znaleźli danego im przez Boga męża. Zaprowadzili go do świątyni. Wiadomość o tym dziwnym wyborze rozniosła się po mieście lotem błyskawicy i świątynia wnet wypełniła się ludem, pragnącym widzieć wybór nowego pasterza, w tak cudowny sposób danego im przez Boga.
 Biskup, który był godzien tego widzenia, jako najstarszy, przemówił do narodu:
 - Przyjmijcie, bracia, swego pasterza, którego namaścił Duch Święty i którego On sam obarczył troską o zbawienie dusz waszych. Nie z woli ludu i nie przez nasz wybór, lecz z woli samego Boga zostaje on waszym biskupem. Mamy dziś tego, kogo pragnęliśmy mieć. Znaleźliśmy i przyjęliśmy tego, którego szukaliśmy. Pod jego pasterskim staraniem i kierownictwem nie zostaniemy pozbawieni nadziei, iż wraz z nim staniemy po prawicy Boga w dniu Jego przyjścia i Sądu.
 Cały naród złożył Bogu dziękczynienie i cieszył się szczerą i nieopisaną radością. Pokorny Mikołaj długo wymawiał się od przyjęcia tej godności, wreszcie ustąpił usilnym prośbom soboru biskupów i całego narodu i dał się wprowadzić na katedrę arcybiskupią wbrew swojej woli. Pobudziło go do tego pewne widzenie, które Bóg objawił mu jeszcze przed śmiercią arcybiskupa Jana. O widzeniu tym wspomina święty Metody, patriarcha Konstantynopola.
 "Pewnego razu - opowiada patriarcha - święty Mikołaj w czasie nocnej modlitwy zobaczył, że stoi przed nim Zbawiciel w swojej chwale i daje mu Ewangelię ozdobioną złotem i drogimi kamieniami. Po drugiej swojej stronie ujrzał święty Mikołaj Przeczystą Bogurodzicę, która założyła na jego ramiona biskupi omoforion, czyli biały pas z owczej wełny, symbol owieczki, którą pasterz bierze na swe ramiona, aby nie zginęła poza owczarnią Chrystusa. Po tym widzeniu minęło kilka dni i arcybiskup Jan przeszedł do wieczności". Wspominając przed soborem biskupów to widzenie, Mikołaj zrozumiał wolę Bożą, która została mu wyraźnie objawiona i przestał się wzbraniać przed przyjęciem urzędu pasterskiego. Wszyscy biskupi i kler licyjskiej metropolii udzielili Mikołajowi święceń biskupich i z radością świętowali wraz z danym im przez Boga pasterzem.
 W ten sposób Kościół Chrystusowy przyjął tę latarnię wiary, której nie schowano pod naczyniem, czy pod łóżkiem, ale postawiono na wybranym przez Boga i przygotowanym miejscu w Mirze Licyjskiej.
 Stając się godnym tak wielkiego urzędu w Kościele, biskup Mikołaj prawowiernie nauczał słów Bożej Prawdy zawartej w Ewangelii i mądrze kierował swoimi owcami, prowadząc je po ścieżkach wiary na zielone pastwiska.

C. Fałszywy "Mikołaj"

 Odwieczny wróg zbawienia ludzkiego, który nienawidził świętego Mikołaja za świętość jego życia, bezkompromisową postawę, postanowił jeszcze raz zemścić się na świętym.
 Tym razem sam przyjął imię świętego Mikołaja, nazywając siebie Santa Claus, aby wykorzenić wśród chrześcijan pamięć o świętym Arcybiskupie i zabić w nich potrzebę chrześcijańskiego miłosierdzia. Wmówił wielkim i małym tego świata, że mieszka w Laponii, i roznosi dzieciom podarki na reniferach latających w powietrzu. Chętnie czyni to w grudniu, aby połączyć dzień świętego Mikołaja z okresem świątecznych zakupów przez Bożym Narodzeniem.
 Czy mu się to udało? Tysiące Santa Claus w czerwonych kubrakach chodzi po ulicach naszych miast i nieustannie zachęca do kupowania tandetnych towarów. Szał kupowania potrzebnych, czy niepotrzebnych bubli - to szatańska nagroda dla tych, co dali się zwieść złej i podłej podmianie. Już bowiem nie dzieła miłosierdzia przyświecają dawaniu podarków, ale reklama Santa Claus. Czas przygotowania, postu - Adwentu przez Bożym Narodzeniem - ten demon zakupów zamienił w czas nieustannego krążenia po supermarketach i napawania się przyjemnością kupowania. Święty Mikołaj i jego lud chrześcijański przez cały okres postu i Adwentu modlił się w świątyni, oczekując na Boże Narodzenie. Neopoganie zaś i chrześcijanie letniego ducha znają jedynie sobowtóra świętego Mikołaja, który ich uwagę kieruje nie na zrodzone Boże Słowo, nie na samo Święto Bożego Narodzenia, ale na "boxing day", na "dzień paczek" lub na "X-mas". Oto, do czego biesy doprowadziły chrześcijan, którzy pozwolili sobie wyrwać z serca, z nauczania, z nowoczesnych świątyń i tradycji chrześcijańskiej tego wielkiego Obrońcę, Pasterza i Orędownika.
 Prawdziwy święty Mikołaj uczy nas nie tylko brać prezenty - jak czyni to bies - lecz uczy dawać dobre dary potrzebującym. Uczy nas mieć oczy i ręce szeroko otwarte na biedę i nędzę nas otaczającą. Bies zachęca nas tylko do nieustannego kupowania i rozpala w nas żądzę i pragnienie dóbr materialnych zamiast wiecznych, zniszczalnych zamiast niezniszczalnych.
 Święty Mikołaj nakazuje walczyć ze złem. Bies uczy nas tolerancji na zło i przyzwyczaja do ohydy i plugastwa. Święty Mikołaj kieruje nasz wzrok na niebo i na Sąd Ostateczny, straszny i nieubłagany. Bies przykuwa nas do ziemi i do materii, jakby to był ostateczny cel naszego życia.

D. Ikona Świętego Mikołaja

 Poświęćmy teraz kilka słów ikonie i przedstawieniu świętego Mikołaja.
 W czasach świętego Mikołaja tylko dwa atrybuty wyróżniały biskupa od innych kapłanów - mianowicie omoforion i księga Ewangelii.
 Gdy popatrzymy na ikonę - czyli religijny obraz przedstawiający świętego, ale nie w sposób duchowy, nie portretowy, nie cielesny, lecz symboliczny - to widzimy, że święty Mikołaj zawsze prawą ręką błogosławi, zaś w lewej trzyma księgę Ewangelii. Tak przedstawia się wszystkich świętych biskupów.
 Drugim atrybutem jest omoforion. Jest to biały szeroki pas z krzyżem na ramionach, na piersiach i na plecach. Greckie słowa: omos - ramię i foro - noszę posłużyły na oznaczenie tego pasa, noszonego właśnie na ramionach. Jeden jego koniec zwisa z ramion do przodu, a drugi z tyłu, załamany na piersiach, jak widać to na ikonie. Pasy te, omoforiony, tkano z owczej wełny jako symbol owcy, którą pasterz (biskup) bierze na ramiona. Dlatego omoforion noszą tylko biskupi (pasterze).
 W Rzymie do dziś w dzień świętej Agnieszki, czyli owieczki, strzyże się młode owce i z tej wełny przędzie nici i tka omoforiony, zwane w Rzymie paliuszami. Dotychczas biskupi Rzymu nosili inne paliusze niż biskupi Wschodu. Obecny papież Benedykt XVI wrócił do starej tradycji i nosi omoforion taki, jak nosił go w pierwszych wiekach chrześcijaństwa święty Mikołaj i inni ojcowie Kościoła Wschodu i Zachodu.
 Święty Mikołaj nigdy nie nosił mitry na głowie, bo w jego czasach mitrę nosił tylko cesarz. Pastorału też w owym czasie biskupi nie nosili, więc przedstawianie świętego Mikołaja w łacińskiej lub bizantyjskiej mitrze nie jest zgodne z tradycją chrześcijańską i z prawdą historyczną. Przedstawianie zaś świętego Mikołaja jako świętego w szatach biskupa rzymskiego jest fałszowaniem prawdy.
 Jedynym prawdziwym przedstawieniem świętego Mikołaja jest ikona. Czasem na niej widzimy sceny z życia świętego ukazane wokół jego postaci. Czasami na ikonie widzimy Chrystusa z księgą Ewangelii i Bogurodzicę z omoforionem. Już wiemy, dlaczego. Niniejszy opis życia i cudów ubogaci nas w chrześcijańskiej wiedzy, dopomoże wyrobić właściwą postawę i napełnić serce miłością do Boga, który czyni tak wspaniałe i święte dzieła dla naszego zbawienia.
 Warto wiedzieć, że w Polsce najstarsze świątynie-rotundy w Przemyślu i Cieszynie, sięgające jeszcze misji Cyryla i Metodego na Wielkich Morawach, poświęcone były świętemu Mikołajowi. W Polsce istnieje wiele świątyń poświęconych świętemu Mikołajowi, a także wiele miejscowości, biorących swą nazwę od imienia tego świętego, np. Mikołów, Mikołajki, Mikołajów i inne.
 Wśród Słowian narodem, który najbardziej polubił i uwierzył w moc świętego Mikołaja są Rusini. Najpiękniejsze świątynie, monastery i sobory katedralne dedykowano temu świętemu. A jaka była wiara ludu ruskiego, niech świadczy to opowiadanie, które w 1983 roku opowiedział biskup katedry świętego Mikołaja w Chicago w USA, Innocenty Lotocki OSBM.
 "Jako młody chłopiec, przed wojną, byłem w jednej z naszych cerkwi na Ukrainie na święcie ciepłego Mikołaja (9 maja). Zabrało się wokół cerkwi wiele narodu. Pod potężną lipą starzy mężczyźni rozmawiają na różne tematy. Naraz jeden z nich mówi:
- Kumie, a co by to było, jakby tak Bóg umarł?
- A ty durny - odparł inny - czy Bóg może umrzeć? Ktoś to wymyślił, wstyd!
- Ja wiem, że nie może, ale Bóg wszystko może, więc jakby umarł, to co by to było?
- Co by mogło być? Wybraliby w niebie Mikołaja, ot co."
 Tak wysoko, zaraz po Bogu, prosty lud stawiał świętego Mikołaja, jako swojego orędownika i wielkiego pomocnika.
 Inne opowiadanie, które wyjaśnia, dlaczego dwa razy na Rusi obchodzi się święto świętego Mikołaja: 6 grudnia (dzień pogrzebu) i 9 maja (dzień przeniesienia relikwii świętego z Miry Licyjskiej do Bari w południowej Italii).
 "Pewnego razu - opowiadał biskup Innocenty - śpieszyli się do nieba, po całodziennej podróży, święty Mikołaj i święty Jan Kasjan. Mieli zebrać z ziemi wszystkie modlitwy i zdążyć przed wieczorem, bo tam już zebrali się święci na uroczystość św. Mikołaja, która zgodnie z cyklem liturgicznym rozpoczyna się wieczorem dnia poprzedniego. Słońce już zachodziło. Święty Jan Kasjan pogania Mikołaja, by szybciej szli, bo czasu mało. Naraz widzą chłopa z wozem, który ugrzązł w błocie z końmi.
 - Idź sam, jak chcesz - mówi św. Mikołaj - ja muszę mu pomóc wyciągnąć te konie i wóz z błota.
 Długo czekali aniołowie i święci w niebie na rozpoczęcie uroczystości, ale nie zaczynali, bo nie było solenizanta. Wreszcie pojawił się, cały zabłocony, w walonkach na nogach.
 - Gdzie przebywałeś tak długo, Mikołaju? - zapytał go sam Zbawiciel.
 - Musiałem jeszcze konie i wóz wyciągnąć z błota i pomóc temu wieśniakowi, który mnie prosił o pomoc. Nie mogłem wcześniej przybyć na święto, wybacz mi Chryste Boże.
 - Mikołaju - za twoją pomoc dla mego ludu daruję ci w nagrodę jeszcze jedno święto w maju, gdy będzie ciepło, abyś mógł pomagać ludziom, ile chcesz. A ty, Janie Kasjanie, za twoją postawę, będziesz miał święto 29 lutego, raz na 4 lata, bo bałeś się pobrudzić w błocie i nie pomogłeś nieszczęsnemu woźnicy."
 Tak nagrodził Chrystus świętego Mikołaja za jego dzieła miłosierdzia drugim świętem, abyśmy wychwalając Mikołaja, uwielbiali w Trójcy Jedynego Boga, któremu niech będzie wieczna sława, moc i dziękczynienie przez wszystkie wieki. Amen.

E. Drugie święto św. Mikołaja (ciepłego Mikołaja)

 Święto "ciepłego Mikołaja" zostało ustanowione na Zachodzie i przyjęte na Rusi z powodu przeniesienia Czcigodnych Relikwii Świętego z Miry Licyjskiej do miasta Bari w południowej Italii. Bez tego rozdziału nie będzie zrozumiały obecny kult świętego Mikołaja i jego prawie tysiącletni pobyt na ziemi włoskiej. Jakie były okoliczności i przyczyny, że Azja mniejsza i metropolia licyjska pozbawiła się takiej świętości, a ziemia i miasto Bari - przyjęły ten wielki skarb do siebie?
 Był rok 1087, czas panowania cesarza bizantyjskiego Aleksego I Komnena, rządzącego w latach 1081-1118, dni patriarchy konstantynopolitańskiego Mikołaja III Gramatyka (1084-1111). Na Rusi władał w tym czasie kniaź Wsiewołod Jarosławicz - syn św. Jarosława Mądrego i wnuk św. Włodzimierza,, który panował w latach 1075-76 i drugi raz od 1078 do 1093. Wraz z nim w Czernihowie panował jego syn, Włodzimierz Wsiewołodowicz Monomach.
 W tym czasie na ziemie chrześcijan od strony południowej (greckiej) i od północnej (ruskiej) wtargnęli synowie Ismaela, do których należeli Turcy, Pieczyngowie i Połowcy. Przeszli oni jak szarańcza od Korsunia, czyli Chersonezu na Krymie do Antiochii i Świętego Miasta Jerozolimy, tnąc mieczem mężczyzn, kobiety i dzieci, puszczając z dymem domy i cały dobytek. Kogo chcieli, zabierali w niewolę, niszcząc krainy chrześcijańskie. Cerkwie Boże i monastery stały opuszczone, spalone i puste, a miasta chrześcijańskie przechodziły w ręce wyznawców Mahometa. Opustoszała także i Mira Licyjska, gdzie spoczywało ciało świętego Mikołaja, przy którym działy się niezliczone i niepojęte dla rozumu ludzkiego cuda. Mógł święty Mikołaj ochronić swoje miasto swój lud od tego nieszczęścia, jednak tego nie zrobił, wedle słów Bożych: "Boże, czyń to, co właściwe przed twoimi oczyma". Zsyłając karę na chrześcijan za sprzeniewierzenie się Bożym Przykazaniom i uderzając mieczem Mahometa po ich głowach, Zbawca nie mógł dopuścić do profanacji relikwii swojego wiernego sługi Mikołaja.
 W mieście Bari, w prowincji Apulli, w południowej Italii, mieszkało wielu Greków. Wraz z całą prowincją podlegali oni do końca IX wieku imperatorowi bizantyjskiemu. W roku 1070 miasto zajęli germańscy Normanowie, którzy mieszkali razem z Grekami, zachowując prawosławne obrzędy liturgiczne i także podlegali Konstantynopolowi. W mieście tym mieszkał także pewien świątobliwy kapłan, któremu objawił się we śnie święty Mikołaj i powiedział:
 - Idź, powiedz obywatelom miasta i całemu zebraniu duchowieństwa, aby posłali do Miry Licyjskiej, zabrali mnie stamtąd i przenieśli tutaj. Nie mogę przebywać tam w opustoszałej świątyni. Taka jest wola Boża.
 Sobór duchowieństwa i obywatele miasta, gdy tylko dowiedzieli się o tym, uradowali się bardzo i wychwalali Boga, że uczynił ich godnymi mieć tak wielką świętość w ich mieście.
 Trzy okręty wypłynęły z bogobojnymi mężami z Bari do Miry Licyjskiej po relikwie świętego Mikołaja. Udając kupców, załadowali okręty pszenicą i udali się w drogę do wyznawców Mahometa. W Antiochii sprzedali pszenicę, zakupili wszystko, co potrzebne było do dalszej drogi. Tu dowiedzieli się, że wenecjanie już czynili starania, aby zabrać relikwie świętego.
 Uzbrojeni popłynęli natychmiast do Miry. Weszli do cerkwi świętego Mikołaja i odnaleźli grób Świętego, przy którym stało czterech młodzieńców. Ci wskazali im sam grób. Po otwarciu grobu - znaleźli wiele mira, które zebrali do naczyń, a ciało ponieśli na okręt i odpłynęli. Dwóch młodzieńców zostało w Mirze, a dwóch popłynęło z nimi. Z Bari wypłynęli 11 kwietnia, z powrotem przybyli z relikwiami 9 maja wieczorem w niedzielę. Wszyscy mieszkańcy Bari - młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni - wszyscy ze światłem i kadzidłami poszli przywitać w porcie relikwie świętego Mikołaja i ze śpiewem hymnów i psalmów odprowadzili je do cerkwi św. Jana Chrzciciela nad morzem. Już na drugi dzień w poniedziałek zostało uzdrowionych 47 osób. We wtorek zanotowano 22 osoby uzdrowione, a w środę 29. W czwartek został uzdrowiony głuchoniemy - chory już od 5 lat. Wtedy Święty ukazał się świątobliwemu mnichowi i powiedział:
 - Z woli Bożej tak dotarłem do waszej ojczyzny w niedzielę o dziewiątej godzinie i oto 111 ludzi uzdrowiłem.
 Widząc ogrom cudów i łask, uczynionych za przyczyną świętego, mieszkańcy Bari wybudowali piękną cerkiew na cześć św. Mikołaja, która stoi do dziś. Wykuli ze srebra wspaniały grobowiec, w którym złożyli Święte Relikwie, posłali poselstwo do Rzymu, do papieża Urbana II, prosząc go, aby wraz z biskupem i całym duchowieństwem, przeniósł relikwie św. Mikołaja. Papież przybył wraz z duchowieństwem i przeniesiono relikwie świętego Mikołaja do nowego grobu ze srebra w nowej cerkwi. Było to 9 maja. Papież Urban II ustanowił na ten dzień święto przeniesienia relikwii z Miry Licyjskiej do Bari.
 Na Rusi metropolita kijowski Ioan II w 1089 roku ustanowił to święto i jest ono obchodzone uroczyście nie tylko w całym ruskim Kościele Prawosławnym, ale także i poza nim. Prosty lud nazywa to święto "ciepłym Mikołajem".